Geoblog.pl    AvantaR    Podróże    Kanada    Toronto po raz drugi
Zwiń mapę
2012
24
paź

Toronto po raz drugi

 
Kanada
Kanada, Toronto
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7440 km
 
Tym razem pojechałem samotnie do Toronto. Pogoda od rana nie nastrajała pozytywnie, ale nie traciłem pogody ducha i suma sumarum, jakoś się utrzymała. Konkretnego planu nie było - miałem zamiar pozwiedzać coś co jest zadaszone, bo pogoda raczej deszczowa.

Próba zjedzenia śniadania w jakimś normalnym miejscu skończyła się fiaskiem - znowu trafiłem na porę lunchową i nigdzie nie było miejsca, a kolejki wychodziły na drogę. Ostatecznie zadowoliłem się hotdogiem z budki na rogu ulicy. Ale za to jakim hotdogiem! Konkretna parówa i dodatki oraz sosy wedle uznania - porządny zastrzyk energii!

Po szybkim śniadaniu wskoczyłem w metro i pojechałem do Royal Ontario Museum. Budynek z zewnątrz ma interesujący kształt, z jednej strony bardzo klasyczny, z drugiej, bardzo nowoczesny. Wstęp dla osoby dorosłej kosztuje 15 dolarów i jest tej kwoty wart w 100%. Nie bez przyczyny jest to największe muzeum w Kanadzie. Ilość zbiorów moim zdaniem powala na kolana. Przyznam szczerze, że przy ostatnich pomieszczeniach miałem już dość i myślałem, że odpadną mi nogi. Gdyby pochylać się nad każdym eksponatem i jego opisem - 3-4 godziny murowane jak dla mnie. Fantastyczna wystawa dotycząca Chin, Korei oraz Japonii. Ciekawe wystawy o rdzennych mieszkańcach kanady i dużo eksponatów z europy. Ogromne wrażenie robiły też szkielety dinozaurów i innych zwierząt sprzed milionów lat.

Po męczącym zwiedzaniu muzeum, poszedłem coś przegryźć i w dalszą drogę. Tutaj nie polecam tzw. piwa korzennego (Root Beer) - dziwny smak, dało się wypić, ale więcej nie spróbuje raczej ;)

Na mojej dalszej drodze stanął Queens Park oraz campus Univesity of Toronto. Trzeba przyznać, że Uniwersytet w Toronto jest naprawdę imponujący. Bardzo przyjemny i klimatyczny campus. Budynki przypominające angielską architekturę. Mógłbym tam spacerować w nieskończoność. No i te studentki :D

Następnie wsiadłem w metro i pojechałem na stację Old Mill, przy której miało być coś wartego zobaczenia. Niestety prócz dość długiej przeprawy zieloną linią metra nic ciekawego tam nie było. No, całkiem klimatyczna knajpka i hotelik, ale to wciąż niewiele. Rozpoczynał się tam jakiś szlak, ale nie wiedziałem gdzie dokładnie prowadzi, więc wróciłem do centrum.

Kawka w Tim Hortons, bo internety mają i to dość szybkie. No i donuty! O mój boże, jakież oni mają dobre donuty! Scena rodzajowa - niedaleko kawiarni, na rogu Victoria Street i Queen Street leży bezdomny, w śpiworku. Za chwilę patrzę, pojawia się w tym śpiworku zarzuconym na siebie w kawiarni i grzecznie staje w kolejce. Wśród ludzi zero zdziwienia, nawet niektórzy z nim rozmawiają i żartują. Trzeba tylko uważać, bo jednego bezdomnego prawie nadepnąłem bo spał w śpiworze, w najlepsze na środku ruchliwego chodnika i go nie zauważyłem.

Już miałem udać się na Union Station w celu zakupu biletu do Hamilton, ale coś mnie pokusiło, żeby przejść się jeszcze Young Street. I to był strzał w dziesiątkę! Świetny klimat przypominający Nowy York, dużo reklam świetlnych, ruchliwe przejście dla pieszych i uliczni grajkowie :)

No, ale nie można w nieskończoność się szlajać, szczególnie, że wolałem skrócić samotne błąkanie się po zmroku do minimum. Metro do Union Station, kupno biletu i piwa w LCBO i można jechać do domu :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
AvantaR
Krzysztof Szala
zwiedził 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 92 wpisy92 57 komentarzy57 159 zdjęć159 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
30.04.2015 - 04.05.2015
 
 
09.02.2014 - 09.02.2014
 
 
20.12.2013 - 22.12.2013